poniedziałek, 3 stycznia 2011

Nasze cele i plany

Na początku było Słowo, (…) W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, (..) Była Światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, (…) Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał.

J. 1

„Na początku było Słowo…” to pierwsze zdanie Ewangelii Janowej powinno być dla nas swoistym kompasem w naszej ziemskiej wędrówce. Ewangelista ukazuje nam, bowiem „Logos” – sens i istotę naszego życia. „Słowo” jest nie tylko przyczyną, Stwórcą świata, ale również jego Światłością, która powinna być przez ów świat, czyli przez nas przyjęta. To „Słowo” powinno być również celem tego świata, czyli nas samych.

Paradoksalnie możemy zauważyć, że ów Cel naszych wysiłków i działań często się nam wymyka. Dzieje się to najczęściej wówczas, kiedy zbytnio skupiamy się na środkach służących do osiągnięcia tego Celu i stają się one już „celem samym w sobie”.

Dlatego dobrze, że z początkiem nowego roku wracamy do tych słów będących naszym kompasem. Na początku… było Słowo – Chrystus nasz Cel. A gdzie jesteśmy teraz i czy przypadkiem nie zdarza nam się nam skupić jedynie na środkach osiągnięcia tego Celu? Często powtarzamy, że Bóg kazał nam czynić sobie ziemię poddaną, ale przecież, jako środek dojścia do Niego, a czy nie staje się to przypadkiem „celem samym w sobie”?

Przecież musimy pamiętać, że jeśli środki do osiągnięcia celu staną się „celem”, to wówczas już jeden krok do doktryny, że cel owe środki uświęca. Wtedy jednak już nawet nie wiele będziemy mieli wspólnego z niedociągnięciami Chrześcijaństwa, ale stworzymy coś, co trzeba nazwać anty chrześcijaństwem.

    sobota, 1 stycznia 2011

    Refleksja Noworoczna, czyli myśl poważna z przymrużeniem oka ;)

    Jest niesamowitym bogactwem, że dzisiaj w Kościele, w pierwszy dzień nowego roku, czcimy Świętą Bożą Rodzicielkę. Ta Maryjna uroczystość raz jeszcze zatrzymuje nas nad tajemnicą wcielenia. W ten sposób u początku roku, czyli umownego etapu przemijającego czasu, staje w centrum ten, Który w ten czas wkroczył. Ten, który jest Panem czasu. Ten, który jest w Centrum wszechświata i powinien być w Centrum naszego życia.

    Oczywiście nie jest to łatwy proces stawiania Chrystusa w Centrum naszej codzienności. I jak to z rzeczami ważnymi bywa łatwiej nam o nich mówić niż je czynić. Może jednak na progu tego 2011 roku warto podjąć takie postanowienie i refleksję. Postanowienie kształtowania Centrum, w którym jest sam Jezus i refleksję, jak do tej pory nam to wychodzi i czy rzeczywiście potrafimy podporządkować wszystko naszemu Stwórcy.

    Jak sprawdzić autentyczność naszej wiary, która powinna kształtować się wokół tego Centrum? Pewnie trzeba sobie zadać pytanie, jaki był początek naszej pracy nad tym zagadnieniem, czyli jak ów rok rozpoczęliśmy. Proponuję taki zaobserwowany test, który może nam wykazać owo zaangażowanie. Powiadają, bowiem, że nasze zaniedbania w tym względzie często się objawiają porannym, noworocznym bólem głowy. U niektórych następuje on z chwilą wstania, co można zaobserwować w granicach południa. Oczywiście są wyjątki od reguły i ból głowy lub jego brak może być niezależny od formy rozpoczynania roku, no ale powiadają, że wyjątki potwierdzają regułę.

    Zatem jeśli zdarzyło Ci się obudzić dzisiaj czując że roztrzaskuje się Twoja głowa, to warto zadać sobie pytanie co jest w Twoim Centrum życia :) Oczywiście rok cały, a nawet i życie mamy na kształtowanie owego Centrum Chrystusowego. Nie traćmy jednak czasu. No bo po co mamy narzekać na ból głowy, wszak może być i taniej i zdrowiej…

    Wszystkim, życzę Błogosławionego, czyli szczęśliwego Nowego 2011 Roku :)