sobota, 9 maja 2009

codzienność zabiegania...




Wydawało by się, że dzień jak co dzień, no może za wyjątkiem kilku drobiazgów, szczególnych spotkań, postanowień i braku ich realizacji.

Tak jak co dzień olbrzymie zabieganie i skołowanie, sam już nie wiem jak człowiek zdąża z spotkania Na spotkanie, gdyż wydaje się to czasami nieprawdopodobne. Paradoksalnie nie wiem również jak to się dzieje, że nie jestem wstanie wywiązać się z wielu podjętych i przyobiecanych zobowiązań.
Pewnie dzisiaj w swoim zakołowaniu przeszedłem samego siebie, zauważając dość wyraźnie, że w pośpiechu człowiek traci nie tylko głowę, ale i również wiele cennego czasu, gdyż przez rozkojarzenie szuka pozostawionych pod ręką przedmiotów i notorycznie z ich powodów zawraca z drogi.

Buduje się we mnie szlachetne postanowienie, aby się zatrzymać i zwolnić! I W konsekwencji decyduję się na dość nietypowy krok nie zabierania z sobą do Wilna komputera.
W tej sytuacji na wszystkie meile odpisać powinienem przed wyjazdem. Niestety nie stało się to możliwe m.in. ze względu na nagłe spotkanie z Janką Ochojską. Chodziło o udział w jakimś drobnym szkolnym festynie ekologicznym, a daj Boże skończy się na studniach w Sudanie, które powstaną dzięki mieszkańcom Piotrkowa.

Jeszcze szybka wizyta u lekarza, gdzie zastałem tylko bezsilnego pediatrę, któremu musiałem pomóc w wypisaniu niezbędnych dalszych skierowań. Ustalenie obecności w komisji maturalnej. Sprawy kancelaryjno-parafialne. Ryzykowna pod względem napiętego czasu, ale zalecana przez lekarzy wizyta na basenie. Msza,… i tradycyjnie pozostawione na ostatnią chwilę pakowanie. Oj jak mi się nie chce nigdzie jechać….

Cóż szybka kolejna decyzja komputer jednak zabieram z sobą… może uda mi się odpisać na kilka maili w autobusie.

Straszny pośpiech milknie w drodze do Wilna, dociera do mnie dzisiaj informacja o śmierci ks. Papiernika –wracał z Litwy, też wciąż zabiegany… może doprawdy warto jednak zwolnić.
W autobusie nic mi się już nie chce, próbuję się zdrzemnąć…
Powstaje nieco chaotyczna notka, ale przecież to tylko jakaś skromna część mojego nieco chaotycznego dzisiejszego dnia…

1 komentarz:

dana pisze...

Celem jest meta, bieg rozpoczęty. Po drodze codzienność w rozmaitych wydaniach; kształtowanych własną i cudzą ręką. Często napotkane okoliczności wydają się zbyt wysoko zawieszoną poprzeczką.
Na jaki wynik nas stać?
Zaganianie "w dobrych zawodach" to hart na czas do... i sam Finał.